"Tamsin" - Peter S. Beagle


"Tamsin" to powieść napisana oczami Jenny z perspektywy upływu czasu. Opisuje ona w swojej książce wydarzenia, które miały miejsce 6 lat wstecz (tak mamy tutaj książkę w książce). Na początku jest to historia, która obrazuje przede wszystkim zranioną dziewczynę, która nie pogodziła się ze świadomością, że mieszka tylko z mamą, bez ojca. To typ postaci, który mimo starań tego dobrego, troszczącego się rodzica, nie docenia tego co ma, chowając w sobie urazę do rozstania obojgu. Młodej Jenny z jednej strony jest mi szkoda, reprezentuje grupę dzieci, które są odpychane przez rówieśników ze względu na nieatrakcyjny czy po prostu "inny" wygląd, ale z drugiej strony nie stara się z tym nic zrobić, tylko utożsamia się ze swoim losem. Okej, wiadomo że ciężko jest wyjść ze swojej strefy "komfortu" o ile tak ją można nazwać, ale z drugiej strony nie podobało mi się, że to, że jest tak traktowana, przekłada na innych ludzi i widzi w nich same wady, wręcz momentami wyśmiewa w swoich monologach. Od razu negatywnie nastawia się wobec innych, nie dając im szansy na poznanie. Jej traktowanie Evana również do mnie nie przemawia, miły facet, z którym szczęśliwa jest jej mama, a ona z dumą oznajmia, że z przyjemnością robiła im na złość. Wiem, że podyktowane jest to brakiem akceptacji rozstania rodziców, a sama Jenny jest bardzo młodą dziewczyną o ciężkim charakterze, ale z drugiej strony jej własny ojciec gardzi nią, nie chce jej u siebie w mieszkaniu, okłamuje, traktuje o wiele gorzej niż Evan, bo skupia się na swojej karierze muzycznej, a mimo wszystko Jenny nie docenia tego jaką miłością obdarowuje ją jej własna matka oraz jak bardzo wyrozumiały jest dla niej jej partner Evan. Wiem, że podyktowane jest to urazą oraz żalem i świetne, że autor pokazuje, jak czują się dzieci osób, które się rozstają, ale mimo wszystko trochę kłuje w oczy aż tak podłe zachowanie wobec innych, dobrych osób, bo jednak Tony czy Julian nie atakują nikogo, chociaż są w identycznej sytuacji. Na szczęście jest to tylko początek historii i następnie pojawia się ogromną zmiana. Ta "druga" Jenny jest już zdecydowanie fajniejsza i widać w niej ogromną zmianę, na tyle, że da się ją polubić. Zmiana otoczenia wpłynęła na nią pozytywnie. I tutaj przyznać muszę, że autor świetnie pokazał, jakie znaczenie ma powiedzenie "Z kim przystajesz tym się stajesz". Po przeprowadzce do Dorset główna bohaterka normalnieje, zaczyna doceniać swoją rodzinę, zawiera zdrową przyjaźń z Meeną, przestaje rozczulać się nad sobą i nie prowadzi smutnych monologów.

Przez pierwsze strony książki odbywamy podróż wraz z Jenny, Sally, Evanem, Julianem oraz Tonym do nowego miejsca, w którym mieszkają razem, a mianowicie na farmę, która wybudowana była wiele lat temu i ma bogatą historię. Autor pokazuje nam tutaj, jak trudne są zmiany szczególnie dla dzieci i ile skrajnych emocji towarzyszy im przy tym. 
Pierwsze około 60 stron powieści było szczerze mówiąc bez porywu, monologi i moment przeprowadzki nie wnosiły tutaj nic ciekawego oprócz kaprysów głównej bohaterki, ale gdy Jenny wraz ze swoją nową rodziną znalazła się na farmie, wówczas powieść nabrała nieco tempa i zaczęła się rozkręcać na dobre. W tym momencie zaczęłam mieć wrażenie, że autor zaczął pisać bardziej dojrzale, jakby momentalnie Jenny dorosła i czytanie stało się o wiele bardziej przyjemne, gdy zmieniło się jej zachowanie. A więc tak, śmiało stwierdzam, że pierwsze 60 stron to dość oporna lektura, przyznaję to szczerze. Dziecinne zachowania Jenny, monologi, podróż, sprawiły że zaczęłam myśleć, iż będzie to naprawdę kiepska lektura. Jednak po tych stronach książka robi dosłownie 180 stopni i zaczyna się prawdziwa akcja. Kolejne strony to tylko masa dobrej akcji, pełnej dreszczyku emocji, a także jeżących włos na głowie opisów i scen. Muszę przyznać, że Peter S. Beagle potrafi zbudować napięcie. Opisy odgłosów i dźwięków wydobywających się ze starej posiadłości potrafią wywołać gęsią skórkę. Dość mocno buduje napięcie, jako czytelnik czekałam jak na szpilkach na to, co się wydarzy i nie mogłam przewidzieć obrotu spraw. Sam dom na farmie budzi jednocześnie strach, ale także ciekawość, dwa piętra, jedno zamknięte i tajemnicze pokoje. Kluczową rolę w całej fabułę odgrywają właśnie tajemnice.

Odkrywanie posiadłości wraz z Jenny jest niesamowicie ciekawe, szczególnie gdy dociera na drugie piętro. Podobają mi się wątki fantastyczne jak postać boggarda, pooki czy temat Dzikiego Gonu, które sprawiają, że książka nie przybiera aż tak przeraźliwego tonu i nie odbieram jej jako powieści paranormalnej, chociaż głównym jej motywem są duchy. Postać Tamsin oraz cała historia z nią związanej jest niesamowita. Wątki przenoszenia się w przeszłość i poznawanie tamtejszych wydarzeń są bardzo ciekawe, a mieszanie dawnych czasów z teraźniejszością, to zdecydowanie świetny i interesujący zabieg. Na duży plus zasługuje również nawiązanie do historii, dzięki której fabuła staje się jeszcze bardziej ciekawa.

Wątek, który zdecydowanie nie podoba mi się, to motyw wprowadzenia palenia trawki przez Jenny. Ma ona tylko trzynaście lat, a popala skręty w szkolnej toalecie. Wspominane jest również, że zażywa narkotyki. Najgorsze jest pokazanie, że jej matka ma świadomość, że córka ma zaćpanych kolegów, jednak nic z tym nie robi i jawnie przyzwala na takie zachowania oraz towarzystwo. Odnoszę wrażenie, że Sally z racji rozstania z ojcem Jenny zgadza się na wszystko, jest łagodna jak baranek, bez względu na to co się dzieje, bo przecież ta jej córeczka jest taka poszkodowana. Mam świadomość, że takie scenariusze mają miejsce w codziennym życiu, ale nie lubię takich tematów w powieściach, tym bardziej jeśli główna bohaterka jest jeszcze dzieckiem. Na szczęście jest to motyw początkowy, który miał za zadanie pokazanie, ile zmienia zmiana towarzystwa.

Książka jest powieścią napisaną w formie tworzenia książki przez Jenny, w której opisuje swoją historię życia związaną z posiadłością oraz Tamsin. Na początku ciężko było mi przyzwyczaić się do takiej formy i momentami zastanawiałam się o co chodzi, gdy wpadały wstawki "moja przyjaciółka mówi mi, że powinnam napisać", a później jak gdyby nigdy nic opisywane są wydarzenia, generalnie niezbyt dobrze oddzielone jest opisywanie wydarzeń od przemyśleń Jenny. Samo pióro autora, który ma tendencję do dość długich opisów, na początku również było ciężkie do przyjęcia. Zdecydowanie wolę powieści, w których twórca skupia się na ważnych wątkach i nie rozwleka niepotrzebnie mało znaczących scen czy opisów. Można jednak do tego wszystkiego przywyknąć i czytanie staje się przyjemne, choć niewątpliwie jest to nieco inaczej napisana książka, co w zasadzie ją wyróżnia wśród wielu i sprawia, że ma swój wyjątkowy klimat. Genialne są zdecydowanie wstawki o Tamsin i nagłe rozmyślanie, że nie, to nie teraz, za chwilę o niej opowiem. Wówczas wzbudzane jest zaciekawienie jej postacią oraz intryguje myśl o wydarzeniach, które Jenny chce przekazać. Przyznać muszę, że umiejętne budowanie napięcia oraz interesująca fabuła sprawiają, że książka zdecydowanie zyskuje na wartości, a drobne niedociągnięcia czy minusy osobiście wybaczyłam. Wciągnęłam się w historię dość mocno, na tyle, że gdy do niej usiadłam i już się zadomowiłam, to pochłonęłam połowę od razu. Książka jest niewątpliwie ciekawa i oryginalna. Połączenie wątków paranormalnych z elementami fantastyki oraz osadzenie akcji na starej farmie to naprawdę świetny pomysł i idealne połączenie. Dlatego też serdecznie polecam i zachęcam do sięgnięcia po powieść, historia o losach Jenny i Tamsin jest bardzo ciekawa i nietuzinkowa.

Książka recenzowana w ramach współpracy z wydawnictwem 



    Blogger Komentarze
    Facebook Komentarze

0 komentarze:

Prześlij komentarz