"Jaśmina. Córki Botanika. Zielarki - tom 1" Urszula Gajdowska

Sięgając po książki rodzimych autorek podchodzę do nich z pewną rezerwą. Wynika to z kilkukrotnego zawodu nad ich twórczością, która wynikała z kiepskiego warsztatu pisarskiego, braku pomysłu na fabułę i monotonii. Tym razem jednak postanowiłam dać szansę autorce Urszuli Gajdowskiej i sprawdzić, co ma do zaoferowania w powieści o losach Jaśminy, ponieważ zaintrygował mnie opis z okładki. 

Szczerze przyznać muszę, że to była całkiem niezła lektura, która wręcz zaskoczyła mnie pomysłem na fabułę. W książce zdecydowanie widać, że autorka miała jasno określoną wizję (i to ciekawą) na tworzoną historię. Skleja się ona w jedną, spójną całość i nie ma tutaj wątków wyrwanych z kontekstu. Nie powiem, że jest to lektura wysokich lotów, pełna akcji i intryg, jednak potrafi zaskoczyć czytelnika. Kiedy czytałam opis na okładce, spodziewam się zwyczajnego, lekkiego romansu, takiego idealnego na tak zwane odmóżdżenie. Okazało się jednak, że książka oferuje znacznie więcej. Oczywiście mamy tutaj wątek miłosny pomiędzy Jaśminą, a Dalegorem, który muszę przyznać, że został poprowadzony ze smakiem, flirt był subtelny i przyjemny w odbiorze. Śledzimy ich losy, rozkwit miłości, przy którym smaczku dodatkowo dodaje ich swatka w roli męskiej, co było dość zabawnym wątkiem, ale mamy też tutaj skupienie na hodowli koni arabskich, chorobie czy też przeciwnościach losu. Niewątpliwie dobrym pomysłem było wprowadzenie wydarzeń związanych z sułtanem, haremem i podróżą do odległego osmańskiego kraju. To zdecydowanie oryginalny pomysł, bo gdzie w świecie baronów i dam z ziem polskich, nagle pojawia się sułtan? 

Urszula Gajdowska potrafi oddać klimat staropolski. Czuć tutaj ten XIX wiek. Bale, zasady, subtelne flirty, a w tym wszystkim nieco wyróżniająca się Jaśmina. Jako bohaterkę obdarzyłam ją sympatią. Jest dobrze wykreowaną postacią, która nie jest infantylną damulką oglądająca się za mężczyznami, tylko dziewczyną, a później kobietą, bardzo mądrą, oczytaną, pełną wiedzy i hardości, a jednocześnie delikatną i pełną finezji. Dalegor również jest niczego sobie, zabawny, pewny siebie, czarujący i mądry mężczyzna. 

Autorka w swojej książce wpłata w fabułę wątki zielarstwa. Jest to bardzo ciekawy i intrygujący motyw. Osobiście jestem zwolenniczką ziołolecznictwa i fajnie, że powstała książka romantyczno-przygodowa, która ma w sobie ten pełen potencjału temat. Urszula Gajdowska potrafi w fajny sposób umieścić go pomiędzy wydarzeniami, tak że nie jest on nachalny. Jednak w przypadku łączenia ziół i koni mam pewną uwagę. Nie mam nic przeciwko takim tematom, wręcz lubię gdy umiejętnie są prowadzone, ale tutaj tego mi zabrakło. Gdy przeczytałam, że mlecz, zakładałam że popularny mniszek lekarski, działa na tętno koni czy wywołuje skurcze mięśni, na tyle że jeden ogier tracił kontrolę nad kończynami i  diagnozą było, że konie nie powinny go spożywać, to myślałam, że padnę z wrażenia. Gdyby faktycznie tak było, to w każdej stadninie konie zamiast stać na łące, to by leżały sparaliżowane. Mniszek działa wręcz odwrotnie, jest idealny na koński żołądek, działa rozkurczowo na mięśnie czy też chroni ich wątrobę. To jeden z naturalnych odtruwaczy dla kopytnych. Nie wiem skąd wiedzę czerpała autorka, jednak pisząc "mlecz" widzę mniszek lekarski, no chyba że miała na myśli sałatę jadowitą potocznie zwaną mleczem trującym, to tak tutaj się zgodzę w tym temacie, ale no niestety powinno być to doprecyzowane w powieści, która de facto skupia się na ziołach. Zielarki używają prawidłowych nazw, nie rzucają hasła "mlecz". Ale to taki jeden drobny minus.  

Powieść, którą miałam okazję poznać, jest pozycją wartą przeczytania. Jeśli lubicie fabułę, w której nie brakuje wątków romantyczno-przygodowych, to będzie to pozycja dla Was. Pióro autorki jest lekkie i przyjemne w odbiorze, nie brakuje tutaj również poczucia humoru. Zostaniecie przeniesieni do XIX wieku, weźmiecie udział w balach, zobaczycie subtelnie i ze smakiem rozwijającą się miłość, która nie przytłacza czytelnika. Nie jest to banalna powieść, która jest monotonna. Zdecydowanie umili nadchodzący jesienny wieczór.

Książka recenzowana w ramach współpracy z wydawnictwem


    Blogger Komentarze
    Facebook Komentarze

0 komentarze:

Prześlij komentarz